20 września 2023

Edukacja bez szkoły

PREZENTACJA W PDF

Edukacja bez szkoły – zagadnienie, które będziemy rozważać na naszym portalu[1] to parafraza polskiego tytułu pierwszego polskiego tłumaczenia książki, austriackiego filozofa - Ivana Illicha Społeczeństwo bez szkoły.[2] Inni autorzy od których będziemy czerpać inspiracje to m.in.: Paulo Freire[3], autor: Pedagogy of the Oppressed (1970), Pedagogy of Freedom: Ethics, Democracy, and Civic Courage (1996)[4]; John Holt – autor: Zamiast edukacji. Warunki do uczenia się przez działanie (1976, pol. 2007)[5]; Seymour Papert, autor: Burze mózgów. Dzieci i komputery, (1980, pol. 1996)[6].

 

Szkoła w ławce” zadaje uczniom wiele pytań: kto? co?, inne pytania które znamy z deklinacji rzeczowników oraz pozornie trudniejsze pytania: jak? kiedy?
Bardzo rzadko natomiast mamy w szkole zadawanie i szukanie odpowiedzi na najważniejsze pytanie - DLACZEGO?

Misją naszego mentoringu jest: prowokowanie, rozwijanie skłonności i przyzwyczajania się do zadawania tego pytania i oczywiście podejmowania wysiłku do szukania i znajdowania odpowiedzi. Do uczenia się przez działanie, lub dokładniej przez refleksję nad działaniem.

Ta właśnie droga jest najkrótszą, najciekawszą i dającą najwięcej satysfakcji  drogą do wiedzy. Wiedzy, odkrywanej przez i dla samego siebie. Wiedzy - której wyznacznikiem, będzie na jej końcu, będzie wyrażający satysfakcję i zachwyt okrzyk: TERAZ ROZUMIEM ![7]

Pytania „zadawane” przez szkołę i oczekiwania wobec ucznia ukierunkowane są na zapamiętywanie przez niego, faktów, definicji, dat, regułek, wzorów i rozwiązywania zadań wg określonych schematów i algorytmów. Ma zapamiętać i zreprodukować na teście. System szkolny, choć oczywiście twierdzi inaczej, wymusza na uczniach stosowania zasady 3Z - zakuć, zdać, zapomnieć.
Wychodzi bowiem z błędnego założenia, że wiedzę można „mierzyć”. Najczęściej do tzw. „pomiaru dydaktycznego” stosowane są standaryzowane testy. Sama koncepcja „pomiaru dydaktycznego” ma swoje podstawy w koncepcjach behawioryzmu i tzw. nauczania „programowanego”. Pomiarowi najłatwiej poddaje się znajomość tzw. faktów (definicji, dat, wzorów, schematów działania lub rozwiązywania zadań – por. przypis 3). Aby ocenianie tak rozumianej wiedzy wprowadzone są opisy „poprawnych” było możliwe konieczne jest określenie zbioru odpowiedzi i rozwiązań, które uznawane są za poprawne czyli tzw. „klucza”.
Behawioryzm jest teorią badania, opisywania i wyjaśniania zachowań. Opierają się one na relacji pomiędzy bodźcem, a reakcją na bodziec (S-R). Człowiek, a przede wszystkim dziecko, nie jest jednak robotem, którego można zaprogramować. Starsi, wtłoczeni w kierat obowiązków, rzeczywiście działają niekiedy jakby faktycznie byli zaprogramowani - o takiego pracownika zresztą chodziło w okresie rewolucji przemysłowej, był on dodatkiem do maszyny. Tu polecam film Charliego Chaplina „Dzisiejsze czasy”, ze słynną sceną, w której główny bohater, zostaje wciągnięty w tryby maszyny. Wypisz, wymaluj: metafora szkoły - uczeń wciągnięty w tryby systemu szkolnego.
Behawioryzmu (behawiorystów) nie interesował umysł i aktywności intelektualne. Nie poddają się one bowiem bezpośredniej obserwacji i „pomiarowi”.
Dopiero rozwój psychologii poznawczej umożliwił powstanie koncepcji konstruktywizmu edukacyjnego. Badania i teorie powstające na gruncie kognitywistyki umożliwiły jeszcze pełniejsze zrozumienie i modelowanie procesów uczenia się ludzi oraz … sztucznej inteligencji.
Aby pogłębić własne zrozumienie tych zagadnień, zapraszam do zakupu i lektury rozdziałów z moich książek[8].

Pomimo rozwoju nauki i koncepcji konstruktywizmu edukacyjnego, edukacji humanistycznej czy umiejscowionego uczenia się ten przestarzały, bazujący na szkole pruskiej i w oczywisty sposób szkodliwy dla uczniów, model edukacji okazuje się wyjątkowo trwały. Wynika to głównie z jego systemowej istoty. Ale także z tego, że wszystkie żyjące dziś pokolenia, zostały przemielone przez jego tryby. Wszyscy jesteśmy ofiarami tego systemu. A ponieważ każdy uważa się za mądrego, a większość jest zadowolona z własnej wiedzy i wykształcenia, to ulegamy złudzeniu, że to dzięki temu, że skończyliśmy określone szkoły.

 

Gdy chodziliśmy do szkół byliśmy młodzi, a czasy młodości zawsze są we wspomnieniach lepsze. Złe doświadczenia ulegają szybszemu zapomnieniu lub wręcz wyparciu. To dlatego tak trudno wyobrazić sobie inny model edukacji. Bo przecież skoro my ją jakoś przeżyliśmy, to i dla naszych dzieci się sprawdzi. Wystarczy po raz kolejny zmienić trochę programy, unowocześnić listę lektur i wprowadzić nowe technologie.
 

Wspomniany wcześniej Seymour Papert, przyrównał w swojej książce Burze mózgów. Dzieci i komputery, reformowanie edukacji do prób modernizowania dorożki tak, aby przekształcić ją w samochód. Ale, tak się nie da (!) – samochód trzeba było wymyślić od nowa.
Dzisiaj „unowocześniacze” edukacji chcą wyposażać uczniów w laptopy lub tablety z e-blokami zamiast starych podręczników. Czyż nie przypomina to próby unowocześnienia dorożki poprzez sterowanie koniem za pomocą nawigacji satelitarnej GPS. Bzdurne to - nieprawdaż? Ale w odniesieniu do edukacji już tego absurdalnego unowocześniania nie dostrzegamy.

Obowiązkowa - przymusowa (!!!) edukacja funkcjonuje więc nadal w oparciu o system szkolny, który powstał w początkach XIX wieku w autorytarnym państwie pruskim. Pomimo, iż edukacja jest ciągle „reformowana” to praktycznie do dziś się nie zmieniła. Zgodnie z zasadą, że „trzeba wiele zmienić, żeby wszystko zostało po staremu”.
Pruski system upowszechnił się na całym świecie, ponieważ, gdy powstawał, odpowiadał nie tylko pruskiej potrzebie „wychowania” karnych żołnierzy, ale miał także „wychować” zdyscyplinowanych pracowników fabryk okresu rewolucji przemysłowej. Kolejnym powodem było to, że umożliwiał łatwe - autorytarne zarządzanie przez, powstającą równolegle, klasę urzędników państwowych.

 

Aby dobrze zrozumieć na czym polega jego wadliwość obecnie, ważnym jest abyśmy uświadomili sobie jak wyglądał świat w XIX wieku. Pozwoli to nam także lepiej zrozumieć dlaczego tak bardzo nie pasuje on do realiów XXI wieku.
 

W XIX wiecznej szkole nauczyciel był dla swoich uczniów jedynym źródłem wiadomości. Oni zaś, nie mieli nawet zeszytów do notowania. Aż do początków XX wieku pisać, a właściwie „stawiać literki” uczyli się na tabliczkach wielkości dzisiejszego iPada mini. (Takiego jak ten do którego dyktuję właśnie ten tekst.) Na tabliczce mogło się zmieścić jedno, najwyżej dwa krótkie zdania.


Nauczyciel opowiadał, a uczniowie musieli zapamiętywać. Pamięć była, jak za czasów Sokratesa, jedyną dostępną formą „przechowywania” wiadomości. I to jedynie na własny użytek. Ówcześni uczniowie nie mieli też czego czytać. Książki były dla szerszych mas wciąż za drogie, a masowa tania prasa pojawiła się dopiero w ostatniej dekadzie XIX wieku w USA za sprawą Williama Randalpha Hearsta, co znakomicie pokazał George Welles w filmie Obywatel Kane. Dopiero w pierwszych dwóch dekadach XX wieku zaczęło upowszechniać się kino, w latach trzydziestych radio, a w pięćdziesiątych telewizja, w dziewięćdziesiątych zaś Internet.
Smartfony, tablety i bezprzewodowy dostęp do sieci to już wiek XXI. W połowie jej trzeciej dekady zaczynamy korzystać z możliwości jakie daje nam sztuczna inteligencja, bojąc się jednak zagrożeń jakie mogą wynikać z utraty kontroli nad jej możliwym rozwojem.
Uczniowie w XIX wieku mogli więc konstruować swoją wiedzę wyłącznie w oparciu o opowieści nauczyciela.


Taki system kształcenia, zaczęto krytykować już pod koniec XIX wieku, dostrzegano jego wady, niską efektywność i brak uwzględniania rzeczywistych potrzeb i podmiotowości ucznia.
W 1897 roku, w krótkiej książeczce Moje pedagogiczne credo, na wadliwość takiego nauczania zwrócił uwagę John Dewey. Krytykował nadmierną werbalizację „nauczania”, podkreślając znaczenie kształtowania wyobrażeń jako istotnych składników wiedzy. Budowaniu wyobrażeń miała służyć koncepcja uczenia się przez działanie (learning by doing). Dewey zwracał jednak także uwagę na to, że podstawą uczenia się, jest nie tyle samo działanie, ale refleksja nad działaniem. Oba te komponenty są bowiem niezbędne.


Pod wpływem progresywistycznych koncepcji Dewey’a, rozwijanych także później przez pedagogów w różnych krajach, w szkołach zaczęły powstawać pracownie przyrodnicze, w których uczniowie mogli wykonywać doświadczenia i eksperymenty, a także pracownie techniczne, w których zdobywali praktyczne umiejętności przydatne w codziennym życiu.
Ja miałem jeszcze to szczęście doświadczyć takiej edukacji. Zarówno w szkole podstawowej jak i liceum uczyłem się przez działanie w dobrze wyposażonych pracowniach: biologicznej, fizycznej, chemicznej i technicznej. W liceum robiliśmy na biologii nawet sekcję żaby, co w dzisiejszej szkole jest to nie do pomyślenia. Podobnie niedostępny (z tzw. względów bezpieczeństwa) jest dzisiaj gaz, który w szkołach do których chodziłem, był przy każdym stole laboratoryjnym w pracowni chemicznej. Używałem palnika Bunsena na chemii od klasy siódmej do czwartej w LO. Podgrzewałem próbówki i kolby, uczyłem się wyginać i rozciągać szklane rurki i nie przypominam sobie, żeby wydarzyły się z tego powodu jakiekolwiek niebezpieczne sytuacje.


Niestety dziś w szkole samodzielne wykonywanie eksperymentów przez uczniów zostało zastąpione przez oglądanie ich na ekranie komputera lub smartfona. A to jakby jeść ciastka przez szybę wystawową cukierni - smacznego.
 

Kształtowanie wyobrażeń i konstruowanie wiedzy poprzez poznawczą aktywność - samodzielne doświadczanie, praktyczne działanie i towarzyszącą mu refleksję oraz wchodzenie w interakcje ze współuczacymi się (mogą to być rówieśnicy w wiedzy, ale także np. rodzic) jest dodatkowo wzmacniane poprzez zaangażowanie większej liczby zmysłów przy działaniu oraz „uruchomienie” sfery emocjonalnej.

 

Pozytywne emocje towarzyszące samodzielnemu, efektywnemu działaniu są również „zapamiętywane”, co większą trwałością zdobywanej w ten sposób wiedzy. Językiem psychologii poznawczesj i kognitywistyki moglibyśmy tu mówić o głębszej (lepszej) interioryzacji wiedzy i łatwiejszym jej późniejszym odpamiętywaniu. Pojęcia te, pozornie odpowiadają zapamiętywaniu i przypominaniu sobie. Nie są jednak tożsame. Używane są, aby podkreślić, że interioryzacja polega na, uwzględniającym rozumienie zagadnienia, wbudowywaniu nowej wiedzy w podmiotowy (osobisty) system schematów i powiązań między nimi konstruujących struktury wiedzy. Odpamiętywanie zaś, to aktywowanie śladów pamięciowych utworzonych w procesie interioryzacji. Zapamiętać, przypomnieć sobie i wyrecytować można nawet wiersz po chińsku, bez rozumienia znaczenia choćby jednego słowa.

We współczesnej szkole w ławce uczący się, tak jak w XIX wieku, wykorzystuje prawie wyłącznie słuch i wzrok. Przy działaniu zaś uruchamiane są także inne zmysły: propriocepcja, dotyk, kinestetyka, niekiedy węch i smak, a nawet zmysł temperatury (chemiczne reakcje są często egzotermiczne lub endotermiczne), a nawet zmysł bólu. Ja do dziś pamiętam jak na kółku chemicznym w liceum oparzyłem się dotykając niechcący podgrzanej rurki przy jej wyginaniu. Pomimo, że wtedy, trochę bolało to wspomnienie jest pozytywne!

Znakomitym narzędziem medialnym służącym kształtowaniu wyobrażeń o zjawiskach lub zdarzeniach których nie możemy doświadczyć bezpośrednio są właściwie przywołane filmy dokumentalne lub fabularne. Profesor Marek Hendrykowski napisał książkę - Film jako źródło historyczne. Ja zaś, przez wiele lat prowadziłem dla studentów zajęcia - Film jako źródło refleksji pedagogicznej.

 

Odwołując się więc do filmu, aby wspomóc się w kształtowaniu wyobrażeń o mediach w czasach minionych i oddziaływaniu mediów proponuję, poza wspomnianym już filmem Obywatel Kane, obejrzenie filmu Woody Allena - Złote czasy radia, Petera Weira - Truman Show, Barry Levinson - Fakty i akty. To jak wyglądała edukacja Polsce, jeszcze po II WŚ znakomicie ukazuje film Witolda Leszczyńskiego – Konopielka. Ze znakomitymi rolami Anny Seniuk i Krzysztofa Majchrzaka.
 

Dostępność i łatwość korzystania z medialnych źródeł informacji nie powinna zastąpić, a wręcz powinna sprowokować nas do powrotu do idei Dewey’a - uczenia się przez refleksję i działanie. Dobrą ilustracją błędnego korzystania ze smartfona w uczeniu się może być reklama jednego z portali do nauki języka obcego podkreślającego znaczenie konwersacji i słuchania native speakera, w której pani zadaje pytanie: „czy od stukania w ekran twój palec nauczył się już słówek?”

Na portalu terazrozumiem.pl pokazujemy jak konstruować wiedzę ucząc się przez działanie wielozmysłowe, także przy wykorzystywaniu narzędzi i metod technologii informacyjnych i sztucznej inteligencji. Smartfon może być znakomitym narzędziem nie tylko w dostępie do różnorodnych informacji w dowolnym czasie i miejscu, ale także do wspomagania lub wręcz stymulowania uczenia się przez działanie i refleksji.
Dla zapoznania się z koncepcjami Johna Dewey’a proponuję przeczytać jego Moje pedagogiczne credo oraz ich omówienie w artykule Iwony Paszendy[9]

 

 

 


[2] Ivan Illich, Społeczeństwo bez szkoły (tyt. oryg. Deschooling Society) wyd. I: tłum. F. Ciemna, wstęp B. Suchodolski, Warszawa 1976; wyd. II pt. Odszkolnić społeczeństwo, tłum. Ł. Mojsak, wstęp P. Laskowski, posłowie: ze Z. Liberą rozmawia J. Sowa, Warszawa 2010;

[3] „Jego działalność to przykład pedagogiki emancypacyjnej, niosącej jednoznaczny przekaz, że wyzwolenie jest możliwe, a jego niezbędnym narzędziem jest edukacja. Freire przeciwstawia się edukacji bankowej, przelewaniu, przez mądrego - z założenia - nauczyciela, do pustej - z założenia - głowy ucznia, biernej wiedzy do zapamiętania i odtworzenia na życzenie nauczyciela. Taka edukacja bankowa jest stratą czasu i sił ucznia niż pomocą w rozkwicie jego potencjału.” [za:] https://pl.wikipedia.org/wiki/Paulo_Freire  

[4] Książki P. Freire’a nie zostały przetłumaczone na język polski;

[5] John Holt, Zamiast edukacji. Warunki do uczenia się przez działanie, tłum. D. Konowrocka, wprowadzenie B. Śliwerski, Kraków 2007; inne książki nie zostały przetłumaczone na język polski;

[6] Seymour Papert, Burze mózgów. Dzieci i komputery, tłum. T. Tymosz, Warszawa, 1996, The children’s machine. Rethinking school in the age of the computer (1993), nie została przetłumaczona na język polski;

[8] Mariusz Kąkolewicz: Uczenie się jako konstruowanie wiedzy. Qualia, świadomość i technologie informacyjne, WN UAM, Poznań, 2011;

Media, technologie informacyjne i sztuczna inteligencja w procesach uczenia się. Ujęcie kognitywistyczne, wyd. eMPi2, Poznań, 2019; - dostępne w formie e-booków na https://terazrozumiem.pl

Ostatnie teksty:

Mariusz Kąkolewicz

mentor i założyciel: TERAZ ROZUMIEM - wspieranie edukacji

Zapraszam do podzielenia się uwagami do artykuły. Napisz także jeśli masz pytania lub coś trzeba dopowiedzieć albo wyjaśnić. Skorzystaj z linku poniżej.

Kontakt

O  MNIE

KONTAKT

tel.: 505 377 726     e-mail: kontakt@terazrozumiem.pl

NOTA PRAWNA: Zgodnie z art. 25 ust. 1 pkt 1 b) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych (z 4 lutego 1994 r, z późn. zmianami) zastrzegam, że wszystkie materiały zamieszczone na terazrozumiem.pl są objęte prawami autorskimi, a ich dalsze rozpowszechnianie bez mojej zgody jest zabronione